To były piękne czasy, kiedy zaczynałem działalność jako fotograf ślubny. Gry były offline, muza leciała z Winmpa, grupy ślubne nie były zawalone ogłoszeniami że my chcemy „nowoczesne zdjęcia ślubne w stylu filmowym”, a średnia temperatura na ziemi wynosiła pół stopnia mniej niż dziś.
A jakby już nawet kto zapytał o owe zdjęcia w stylu filmowym (bo o tym, wbrew pozorom, ten wpis) to pewnie nie odpowiedziałoby mu, jak dziś bywa, ze dwustu gorącokrwistych (pół stopnia więcej, przypominam) „photographersów”.
To były czasy, kiedy fotografowie ślubni jeździli na warsztaty do takiej Kaliny, przywożąc stamtąd presety, oblekając w nie foty swoich kotów, wrzucając je na sobie znane fora i budząc tym swój nawzajemny zachwyt a czasem nawet skowyt.

No ale dzisiaj jest dzisiaj, a dzisiaj pary młode chcą „nowoczesne zdjęcia ślubne” i „filmowy styl”. A styl ów, zwykle ilustruje obfita ikonografia w postaci zdjęć z Pinteresta, które wyglądają tak:
- każde przedstawia parę, dziewczynkę i chłopczyka, obleczonych w ślubne ciuchy.
- para jest zawsze piękna; jak to ciastko w koszu warzyw, co to się na nie wszyscy gapią, udając że przeszli po marchewkę.
- kadr to prawie zawsze tzw. „full shot” czyli przedstawiona jest cała sylwetka ale nadal skupiony na bohaterze i bez zbędnego wdawania się w okoliczności okolicznej przyrody.
- no i w mniemaniu inspiracjo-dawców są filmowe
To, czego nie ma to ślubnych gości, przejętych rodziców, typowych Polaków i Polek i innych rzeczy które są na ślubach i wyglądają na przykład tak:

Acha, no i nie ma zdjęć detali, co jest w sumie dobre, bo też nie ma samych detali. Jak się przyjrzysz, to zobaczysz, że nie zobaczysz: obrączek, ślubnego makijażu, fryzury, śladów że suknia była używana dłużej niż pół godziny; a przede wszystkich nie ma tej charakterystycznej, lekko skołowanej miny młodego, która zawodowcom takim jak ja, pozwala poznać że to prawdziwy „młody” a nie jakiś katalogowy Ken.
Zamiast tego jest pic na wodę i kadry z sesji foto zorganizowanej przez ślubną lokację, miejscowego cyk-lorda, kameruna, tortmistrza, zaproszennika, czy innego bukietowego-ninja. Najważniejszą jednak rzeczą której nie ma, jest (znaczy właśnie nie ma)…

Język filmu
Światło. W filmach jest światło. Na pint-inspiracjach to światło zwykle bywa dość ostre i płaskie. Trochę fotografia snapshotowa (imitująca foty amatorskie), a czasem mocne światło flesza. Światło typowe dla sesji modeli, zdjęć gwiazd zrobionych przez paparuchy lub kina noir z dawnych lat. Zdradzę wam tajemnicę: w ostrym świetle zawodowy model lub przystojna para aktorów będzie wyglądać lepiej. Ostre światło podkreśla idealną fotogeniczność osób idealnie fotogenicznych. Niestety, osób o takiej urodzie jest 1 procent.

Kadr. Charakterystyczne dla języka filmu jest to, że operator używa różnych planów. Szeroki, bliskich, zbliżeń… Używa ich świadomie i mają logiczną kolejność.
Aktorzy – w filmach grają aktorzy. To dla nich często przychodzimy do kina. Oczywiście film bez aktorów może być świetny. Choćby taki Ocean World 3d czy Jonathan Livingston Seagull. Ale nie o to nam tu chodzi, prawda?
Aktorzy to osoby które wiedzą jak się ustawiać i uśmiechnąć by zagrać, że są jeszcze piękniejsze niż są.
Sesja ślubna w Montenegro – zobacz sesję Joli i Rafała
Jak wybrać fotografa na ślub (wersja tylko dla nerdów)
Nasza własna strona ślubna – do czego się przydaje?
Scenografia – Za scenografię też dają Oskary. Jeśli ogłaszasz, że marzysz o zdjęciach w filmowym stylu, czy nie warto dać znać jaką zapewniliście scenerię przygotowań, ceremonii ślubnej, gdzie jesteście gotowi się wybrać na sesję?
Narracja. Oznacza ona, że o czymś opowiadamy. Powiedz jaka jest wasza historia, a będę wiedział, jakich środków użyć. A, robiąc inżynierię wsteczną, jaka musiałaby być historia by opowiadać o niej za pomocą 20 identycznych kadrów przedstawiających uśmiechniętą parę?
Color grading. Obróbka tu to nie modny preset, ale świadome decyzje co do kontrastu, dominującego koloru i kolorów dodatkowych. Na przykład:
- wszechobecny pomarańczowy w „Mad Maksie” symbolizuje brutalne, ogniste piekło pustyni;
- zieleń w „Matrixie” symbolizuje świat wirtualny, komputerowy;
- zimne błękity „Gnijącej Panny Młodej” symbolizują to, co myślę o parach szukających „filmowego stylu”.
Dwa przykłady świadomej obróbki. Zdjęcie protestanckiego ślubu pary ze Skandynawii utrzymane w chłodnej tonacji i żywiołowa reakcja na tort w ciepłych kolorach.
Imperium zmysłów (ale nie tych, co trzeba)
Fotografia to dziedzina sztuk wizualnych. Ale czy zauważyliście że niektóre opisy ślubnych marzeń wydają się „z innej bajki”. Czy na pewno chodzi o piękne zdjęcia?
- „my nie chcemy zdjęć, gdzie marynarka i suknia wisi a obrączki leżą…”
- „chcemy zdjęcia nowoczesne i dynamiczne„
- „zależy nam na zdjęciach eleganckich i stylowych„
Fajnie że tak to czujesz, ale to nie ta bajka. To nie pomoże się dogadać się z fotografem, który zobaczy sesję w jasnych barwach dopiero gdy przed nim narysujesz obraz wymarzonych kadrów. Krótko mówiąc będzie myślał za pomocą predykatów wizualnych. Bo nie wystarczy mieć wymagania, warto mieć też gotowość, by pracować z fotografem nad konkretnymi sposobami ich realizacji.

Plaga sesji stylizowanych
Stylizowane sesje ślubne, które tak niektórych inspirują, są czasem jak hamburger z reklamy fast foodu. Wygląda to pięknie ale w praktyce można się udławić. Daję słowo, że zjedzenie niektórych rzeczy udających jedzenie w reklamach fuj-fastów może być niebezpieczne.
Za zdjęciem pary młodej wyglądającej jak milion dolarów, kryje się czasem 1000 zł wydaje na warsztaty fotografii ślubnej, a efektem jest usługa fotografa „nie za miliony monet”. Posiadanie w portfolio tylko sesji stylizowanych to jawne przyznanie się do faktu, że nie umiesz zrobić takich zdjęć na prawdziwym ślubie , a tym samym przepis na porażkę.
Co warto wiedzieć, by uniknąć porażki?
- Jeśli szukasz fotografa na ślub to nie pisz że chcesz zamówić „sesją zdjęciową”, tylko reportaż ślubny. Sesja zdjęciowa to wydarzenie które ma na celu robienia zdjęć; podczas gdy reportaż, to relacjonowanie wydarzenia. Można mieć innego fotografa na repo i innego na sesji (tyle że zwykle taniej w pakiecie 😉 ).
- Na fotografię ślubną, się nie składa sesja z modelami tylko 1. reportaż – 2. z wami.
- W ślubach biorą udział nie tylko druhenki w szlafroczkach i drużbowie wyglądający jak Massimo, bohater filmów „365 dni”, „Kolejne 365 dni”, „Jeszcze jeden dzień”, „Jeszcze tylko jedno, kolejne 365 dni”, „Krwawy powrót 365 dni” czy jakoś tak, tudzież innych dzieł kina oralnego niepokoju. Na twój ślub przylezą też znajomi i rodzina, a oni, jak wiesz, nie biorą się z castingu tylko niestety, z życia.
Dlatego bądźcie mądrzejsi przed szkodą i o swojej wizji pomyślcie szerzej. Oglądając inspiracje zwróćcie uwagę na estetyczne wybory fotografa, a nie kolejne identyczne pstryki z piękną parą młodą. Na kadry, ich kolorystykę, w jaki sposób są przeplatane, jakie kolory dominują? Reportaż, gdzie na każdym zdjęciu będzie uśmiechnięta, piękna para młoda, to nie jest historia, tylko katalog sukni ślubnych.

Bo cokolwiek byście chcieli, to i tak każda scena będzie jak filmu. Technika rejestracji obrazu jest generalnie podobna. Tyle, że niestety są bardzo różne filmy. Różni operatorzy. Jest kino realistyczne, dokumentalne, styl epicki, noir, kino wojenne, Sci-Fi, surrealizm i komedia romantyczne. No i niestety są też filmy po prostu chujowe.
A może jednak się da? Dekonstrukcja.
Na koniec deko dekonstrukcji albo przepis na to, co się niesłusznie określa jako filmowy styl w fotografii ślubnej:
- znajdźcie taką chwilę w czasie przyjęcia, kiedy jesteście w miarę wyluzowani lub umówcie się na sesję innego dnia.
- jeśli macie problem z pozowaniem, poproście fotografa żeby „wrzucał Was” w różne sytuacje, na przykład zaczął w was rzucać papierowymi kulkami kiedy stukacie się kieliszkami. Będzie to wyglądało w miarę naturalnie.
- Wyglądajcie jak gwiazdy hollywoodu lat 20- 30- no góra 60.
- poproście waszego fotografa by zrobił wam kilka zdjęć z, jak to nazywamy, „spawarą”, czyli z lampą błyskową skierowaną bezpośrednio w wasze szanowne dzioby. W ten sposób osiągniecie efekt dawnych zdjęć prasowych z życia gwiazd – gdzie dziennikarz zaskakiwał ich błyskiem w czasie naturalnych czynności życiowych, czyli np. wyglądania jak milion dolców.
- i zróbcie tego sporo, żeby było z czego wybierać.
Dostaniecie zdjęcia nie tyle filmowe, co inspirowane fotografią prasową lat 50 i 60 tego wieku, co to już był. Ale i tak będzie to bliższe Waszym inspiracjom.

No i tyle ode mnie. Pamiętajcie że życie fotografia też czasem jest jak film, choć kiedy czytam niektóre ogłoszenia to wydaje się być jak film o tym powstaniu, co się nie udało; a konkretnie – „Kanał”.
Mam nadzieję że ten wpis trochę otworzy wam oczy na to, jak różne są środku wyrazu. W końcu życie jak film!
A na koniec – jeśli ten wpis cię wkurwił, bo jest o tobie – napisz w komentarzu. A jeśli się z nim zgadzasz, to zawsze możesz spojrzeć na moją galerię zdjęć ślubnych.
A jeśli zobaczysz że ktoś szuka „filmowego stylu” – nie lituj się i udostępnij im ten wpis. Kiedyś ci za to podziękują!






